Kilka tygodni temu, wybraliśmy się do parku rozrywki na Tajwanie. Szczerze mówiąc gdyby nie kupony, które otrzymaliśmy, to pewnie nie zdecydowali byśmy się na taki wyjazd. Bilety wynoszą mniej więcej tyle samo jak wejście do Heide Park czy do Phantasialand w Niemczech.
Na Tajwanie mamy dwie opcje: pierwsza za około 130 zł (na cały dzień/1 osoba) cena obejmuje wizytę w ZOO, wejście do parku rozrywki i wodnego parku. Druga opcja wynosi około 100 zł i w tej cenie nie jest wliczona opcja parku wodnego. Chociażbym nie wiem jak, nie było to możliwe, żeby skorzystać z wszystkich atrakcji mimo, że nie byliśmy w okresie wakacyjnym.
Fajną atrakcją było to, że autobus zabrał nas na przejażdżkę i mogliśmy zobaczyć z bliska tygrysa, małpy, niedźwiedzie i inne zwierzaki. Muszę Wam powiedzieć, że czasami Tajwańczycy są mega śmieszni. Wystarczyło, że ktoś krzyknął: ooo tam jest ..... i nagle wszyscy hop do góry i lecieli do szyby, żeby zrobić zdjęcie.
Mi najbardziej spodobała się część arabska, z tego względu, iż budynki wyglądały niesamowicie. Zresztą mieliście okazję widzieć już te zdjęcia na Instagramie i Facebooku.
Niestety tak jak spodobały mi się budynki, to niestety jedzenie było okropne. Zapewne kuchnia arabska jest smaczna, ale nie w wydaniu tej restauracji. Na samą myśl, robi mi się nie dobrze. Więc jeśli będziecie w tym miejscu, to stanowczo odradzam!!!
Następnie przeszliśmy do części południowy Pacyfik, gdzie było więcej atrakcji dla mnie (gdzie się nie bałam :P), ale za to byliśmy cali mokrzy, ponieważ skorzystaliśmy z atrakcji połączonej z wodą. Oczywiście była możliwość zakupienia pelerynek, ale wydawało nam się to zbędne.
A na koniec trafiliśmy do miasteczka Westernowego, gdzie niestety ominęła nas parada i widzieliśmy jak już odjeżdżają, więc nawet nie zdążyłam pstryknąć fotek.
Stwierdzam, iż jestem już za stara na takie zabawy ... ok, może nie stara, ale zlękniona :). Powiedziałam już mężowi, że jak przyjdą dzieci na świat to niestety on będzie musiał im towarzyszyć w tego typu zabawach.
Na koniec muszę Wam pokazać, gdzie odważył się pójść mój mąż :). Miłego oglądania :)
faktycznie ta arabska część wygląda fantastycznie! my byliśmy w tutejszym wesołym miasteczku jakiś czas temu i strasznie nam się podobało, choć nie jest tak piękne jak na Twoich zdjęciach Natalia :)
Skąd ja to znam :D Też zawsze wysyłam P. ze znajomymi lub samego na niektóre atrakcje, bo się zwyczajnie boję :D Szacun dla męża, bo atrakcja wygląda przerażająco :D Chociaż powiem szczerze, że czasem im zazdroszczę, tym naszym mężczyznom, też wolałabym się nie bać i korzystać ze wszystkich atrakcji ;)
Magda ja byłam we Włoszech w wesołym miasteczku, które nazywa się gardaland, niedaleko jeziora Garda... taaam to dopiero były atrakcje. (Ps. To było sto lat temu ;))
Ja raczej nie przepadam za wesołymi miasteczkami. Wszystkie zabawy typu kolejki górskie, czy karuzele przerażają mnie na maksa, nie lubię hałasu ani tłoku a niestety w takich miejscach tego nie unikniesz. Faktem jest, że jest tam bardzo ładnie, co widać na Twoich zdjęciach, ale ja raczej wysyłam dziewczyny z tatusiem na takie atrakcje ;) Ps. kuchnia arabska normalnie jest przepyszna, musieliście naprawdę trafić na marną restaurację
Świetna relacja, a zdjęcia jak z bajki:) Kiedyś nie cierpiałam żadnych parków rozrywek, a jednak od kiedy synuś zaczął przejawiać zainteresowanie takimi rozrywkami, biorę udział w eskapadach do takich miejsc. Zabawa zawsze jest znakomita, pomimo zmęczenia i chwilowych dziecięcych kryzysów:) Pozdrawiam:)
WOW! Piękne zdjęcia i fajna relacja. Ja mam lęk wysokości i dlatego do wszelkiego rodzaju wesołych miasteczek wysyłam męża z dziećmi. A ja nawet nie patrzę w ich stronę ;)
Parę lat temu byłam w Gardalandzie we Włoszech i rzeczywiście - niemożliwością było zaliczyć wszystkie atrakcje. A tu jeszcze opcja z parkiem wodnym :) Tak czy tak, piękne mieliście 'wakacje', zazdrocha!
To nie były wakacje :), my mieszkany na Tajwanie :). To racja, gdziekolwiek się nie pojedzie do wesołego miasteczka, to niestety zawsze jest za mało czasu :).
Zdjęcia wspaniałe! Już się nie mogę doczekać, kiedy Fil podrośnie i ruszymy na podbój podobnych miejsc! Aczkolwiek ja mogłabym sobie z Tobą piątkę przybić,bom też z tych zlęknionych ;)
21
NAPISZ KOMENTARZfaktycznie ta arabska część wygląda fantastycznie! my byliśmy w tutejszym wesołym miasteczku jakiś czas temu i strasznie nam się podobało, choć nie jest tak piękne jak na Twoich zdjęciach Natalia :)
ReplySkąd ja to znam :D Też zawsze wysyłam P. ze znajomymi lub samego na niektóre atrakcje, bo się zwyczajnie boję :D Szacun dla męża, bo atrakcja wygląda przerażająco :D Chociaż powiem szczerze, że czasem im zazdroszczę, tym naszym mężczyznom, też wolałabym się nie bać i korzystać ze wszystkich atrakcji ;)
ReplyHehe to koniecznie musicie odwiedzić Tajwan :P. Jestem pewna, że mieliście udany czas w tym wesołym miasteczku :) <3
ReplyMam takie same odczucia :) i też chciałabym korzystać ze wszystkich atrakcji :) :( ale strach jest większy :(
ReplyMagda ja byłam we Włoszech w wesołym miasteczku, które nazywa się gardaland, niedaleko jeziora Garda... taaam to dopiero były atrakcje. (Ps. To było sto lat temu ;))
ReplyJa raczej nie przepadam za wesołymi miasteczkami. Wszystkie zabawy typu kolejki górskie, czy karuzele przerażają mnie na maksa, nie lubię hałasu ani tłoku a niestety w takich miejscach tego nie unikniesz. Faktem jest, że jest tam bardzo ładnie, co widać na Twoich zdjęciach, ale ja raczej wysyłam dziewczyny z tatusiem na takie atrakcje ;)
ReplyPs. kuchnia arabska normalnie jest przepyszna, musieliście naprawdę trafić na marną restaurację
Świetna relacja, a zdjęcia jak z bajki:) Kiedyś nie cierpiałam żadnych parków rozrywek, a jednak od kiedy synuś zaczął przejawiać zainteresowanie takimi rozrywkami, biorę udział w eskapadach do takich miejsc. Zabawa zawsze jest znakomita, pomimo zmęczenia i chwilowych dziecięcych kryzysów:) Pozdrawiam:)
ReplySuper miejsce! Myślę, że mimo sędziwego wieku to na szczęście drzemie we mnie jeszcze dzieciak i bawiłabym się świetnie!
ReplyMyślę, że u mnie też powoli przychodzi ten etap, że wesołe miasteczko nie będzie fajnym miejscem :). A co do kuchni to mieliśmy dużego pecha :).
ReplyPodziwiam :), możliwe, że mi się też odmieni :) jak przyjdą dzieci :)
Replymy byliśmy po Rzymem w Magicland, fajne, choć nie powalające :)
Replyno tam mnie jeszcze nie było ;)
ReplyZapraszam :)
ReplyWOW! Piękne zdjęcia i fajna relacja. Ja mam lęk wysokości i dlatego do wszelkiego rodzaju wesołych miasteczek wysyłam męża z dziećmi. A ja nawet nie patrzę w ich stronę ;)
Replyhehe :) czyli masz kłopot z głowy :) i mąż nie ma innego wyboru :)
ReplyNiesamowite miejsca i zdjęcia ile ja bym dała, żeby ze swoim narzeczonym zobaczyć takie cuda. Mega mi się podoba ten post ;)
ReplyMam nadzieję, że kiedyś się uda :) :). Pozdrawiam :)
ReplyParę lat temu byłam w Gardalandzie we Włoszech i rzeczywiście - niemożliwością było zaliczyć wszystkie atrakcje. A tu jeszcze opcja z parkiem wodnym :) Tak czy tak, piękne mieliście 'wakacje', zazdrocha!
ReplyTo nie były wakacje :), my mieszkany na Tajwanie :). To racja, gdziekolwiek się nie pojedzie do wesołego miasteczka, to niestety zawsze jest za mało czasu :).
ReplyWygląda obiecująco. Ja z chęcią bym się przejechała ta wodną zjeżdżalnią :)
ReplyZdjęcia wspaniałe! Już się nie mogę doczekać, kiedy Fil podrośnie i ruszymy na podbój podobnych miejsc! Aczkolwiek ja mogłabym sobie z Tobą piątkę przybić,bom też z tych zlęknionych ;)
Reply