Dzisiaj mija dokładnie rok, odkąd zamieszkałam na Tajwanie. Czas zleciał bardzo szybko, a wydaje mi się, że niedawno, dopiero co przygotowywaliśmy kartony do wyjazdu. To był dla mnie ciężki i bardzo uczący rok. Dlaczego?
MAŁŻEŃSTWO
Mimo, że jesteśmy razem od 5 lat, to codziennie poznaje mojego męża w różnych sytuacjach życiowych. Ten rok dał nam dużo do myślenia. Zdałam sobie sprawę, jakim cierpliwym człowiekiem jest mój mąż. Sama nie wiem jak on zemną wytrzymał przez ten rok. Gdy tęskniłam, płakałam, on rzucał wszystko i mnie pocieszał. Nigdy nie powiedział, że przesadzam, że już powinnam przestać płakać, zawsze wiedział jak mnie pocieszyć i co powiedzieć, żebym znowu się uśmiechnęła. Gdy próbowałam uczyć się sama tajwańskiej kuchni, nigdy nie powiedział ... to jest niesmaczne ... zawsze się uśmiechał i jadł, a gdy w końcu powiedziałam, że za mało doprawiłam, to przyznawał rację :) i zaczynał żartować. To dzięki niemu mam mojego bloga i to on motywuję mnie do pisania. Bez niego mój świat nie byłby tak pozytywny.
NOWE MIEJSCE
Oj ... początki były straszne! Mimo, że byłam na Tajwanie wcześniej z wizytą, to tak naprawdę nie znałam tego kraju. Nie wiedziałam co mnie czeka. Obawiałam się, że nie będę czuła, że jest to mój dom. I tak było na początku, czułam się inna, nie mogłam znaleźć swojego miejsca, ale z pomocą męża powoli się to zmieniało. Dzisiaj mogę powiedzieć, że czuję się jak w domu, mam swój rytm dnia, zajęcia, swoje ulubione miejsca. A co najważniejsze nie czuję się inna.
MUSZKIETERKI
Moje muszkieterki to moja mama i siostra, tak siebie nazywamy bo tak naprawdę prawie całe życie byłyśmy tylko w trójkę. Łączą nas bardzo silne więzi i mimo rozłąki, jesteśmy wstanie nadal utrzymywać te więzi. W każdej wolnej chwili staramy się ze sobą rozmawiać na skype, i koniecznie codziennie musi być rozmowa na fb. I to jest zabawne, one mieszkają w Niemczech i prowadzą swoje życie, a ja wiem w danej minucie co robią, gdzie idą, jak się czują, co je zdenerwowało i tak samo odwrotnie. Jesteśmy na bieżąco z tym co się dzieje w naszym życiu. Nie wyobrażam sobie, jakbym przetrwała ten rok bez ich pomocy, bez naszych rozmów. I prawda jest taka, że mimo odległości, czuję, że one są obok mnie. Oczywiście jest tęsknota, nieraz płakałam i ciągle myślę jakby to było fajnie jakbyśmy wszyscy byli razem, ale w życiu tak jest, że nie może być idealnie. Dlatego pozostaje zaakceptować to i cieszyć się, że mimo wszystko mam dwie cudowne kobiety, które mnie wspierają i są zemną na dobre i na złe.
TEŚCIOWIE
Na początku była nie miła sytuacja z teściową, ale mąż stanął w mojej obronie. Nie dawało mi to jednak spokoju i wyjaśniłyśmy sobie tą sytuację na spokojnie. To była tak naprawdę mała rzecz, a w konsekwencji okazało się, że teściowa miała zupełnie co innego na myśli. Na dzień dzisiejszy nasze relację są bardzo dobre. Ogólnie teściowie są bez problemowi, mimo, że są to dwie inne kultury, to oni potrafią akceptować moje tradycję jak np. Boże Narodzenie, na które przyszli i byli wręcz oczarowani jak świętujemy ten dzień, a na koniec usłyszałam, że się cieszą, że będą mogli co roku świętować z nami. Nie będę tutaj mówiła, że są to najlepsi teściowie na świecie, ponieważ ich tak naprawdę nie znam. To, że są mili, że od czasu do czasu przyjdą z prezentem, nie świadczy o tym, że są najlepszymi teściami na świecie. Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że miałam bardzo duży problem, żeby powiedzieć do nich mamo, tato. Z tego względu, że zostałam tak nauczona, że jeśli wymawiam słowo Kocham Cię, czy właśnie mamo, tato to muszę to czuć, że tak naprawdę jest. Więc teściowie troszkę się naczekali na te słowa :).
CZAS
Ach .... ten czas. Dużym problemem na Tajwanie jest czas, a konkretnie inna strefa czasowa. W okresie letnim dzieli nas 6 h, a w okresie zimowym już 7h. I tu pojawia się problem, ponieważ trudno w ciągu tygodnia połączyć się na skype, kiedy np. moje muszkieterki mają czas porozmawiać wieczorem, to ja już smacznie śpię. Dlatego czasami nasze rozmowy są bardzo krótkie i moje kobietki dzwonią do mnie siedząc w metrze :). Jak widać da się?
LUDZIE
Ludzie na Tajwanie są bardzo sympatyczni, zawsze się do mnie uśmiechają i próbują zagadać. Już się przyzwyczaiłam do tego, że ciągle słyszę: jaka Ty jesteś piękna (mówią tak do każdej cudzoziemki) :). Miałam kilka sytuacji bardzo zabawnych, kiedy to np. mnie ludzie zatrzymują na przystanku i pytają się skąd jestem. Nawet kobiety potrafią poprosić o numer telefonu i czy może nie wybrałybyśmy się na jakąś herbatę?
JĘZYK
Powinnam ominąć ten punkt, bo aż wstyd o tym pisać. Miałam nadzieję, że sama będę wstanie nauczyć się języka, ale niestety nie jest to proste. Ok umiem jakieś podstawy, ale szczerzę liczyłam na to, że przez ten rok będę wstanie poprowadzić rozmowę, a tu totalna klapa. Więc od września, czas zacząć moją przygodę z językiem na kursie :).
ZNAJOMI
No cóż to najmniej fajna część mojego postu. Życie weryfikuję prawdziwych "przyjaciół" i mnie również to spotkało. Przez ten rok zdałam sobie sprawę, komu na mnie zależało i kto chcę nadal utrzymywać kontakt. Najsmutniejsze jest to, że osoby o których byłam przekonana, że mnie nie zawiodą, właśnie mnie opuściły. Smutno mi, bo tak naprawdę nie wiem o co chodzi? Starałam się jak mogłam, żeby często pisać do nich wiadomości ... no właśnie ja pisałam, a z ich strony zero! Dobra duszyczka przypomniała mi o tym, że liczy się jakość nie ilość - mocne, dobre relacje, nawet jeśli jest ich naprawdę niewiele. Na Tajwanie poznałam kilka osób, z tego z trzema dziewczynami widziałam się już kilka razy. Czy będą to przyjaźnie na całe życie? Trudno powiedzieć, życie pokaże.
Mam nadzieję, że kolejny rok będzie lepszy i przyniesie jeszcze więcej pozytywnych emocji :)
49
NAPISZ KOMENTARZJak sama widzisz rok minął szybko! Masz cudownego męża, cudowną mamę, cudowną siostrę. Bardzo dużo się nauczyłaś. To był dobry rok, widać to z Twojego wpisu. Jest taki ciepły i serdeczny. Jest co świętować. A następne lata będą jeszcze fajniejsze. Ja natomiast powinnam się uczyć od Ciebie. Za kilka miesięcy mam ślub i mimo że nie wyjeżdżam na Tajwan, to jednak wiem, że moje życie też się zmieni. I obym sobie poradziła chociaż w maleńkim stopniu tak dobrze jak Ty!
ReplyBrawo, pierwszy rok na emigracji jest najtrudniejszy, potem już "z górki" ;) Naucz się języka! Zainwestuj w kursy, w siebie!! Zobaczysz inną jakość życia. Powodzenia! :*
ReplyKażda zmiana niesie dużo niespodzianek, tych dobrych i złych, co widać po Twoim podsumowaniu. Masz cudownych bliskich, a to chyba najwazniejsze :)
ReplyŻyczę wielu pozytywnych emocji w następnym roku! :)
gratuluję! to ciężka praca i wytrwałość, mam nadzieję, że cały czas będziesz tam szczęśliwa i wszystko będzie się układać po Twojej myśli!
ReplyDziękuję za tak miłe słowa :), strasznie mi miło, że tak napisałaś :)! Życzę Tobie, żeby na Twojej nowej drodze życia było dużo radości, miłości, zrozumienia, wsparcia. Głęboko wierzę w to, że się Tobie uda i ten nowy etap przyniesie pozytywne emocje :). Pozdrawiam :*
ReplyTak mówią :), więc mam nadzieję, że tak będzie :). Co do kursu, to taki mam zamiar :) ... człowiek chciał zaoszczędzić pieniądze, ale chyba nie tym razem :). Pozdrawiam :)
ReplyMasz rację i najważniejsze, żeby wyciągnąć z nich wnioski :). Dziękuję za miły komentarz :). Pozdrawiam :)
ReplyDziękuję :) też mam taką nadzieję :), że kolejne lata będą bardziej owocniejsze :). Pozdrawiam :)
ReplyPodziwiam Cię! Tajwan to kompletnie inny świat :) Trzymam kciuki za naukę języka.
ReplyPielęgnuj to, co udało Ci się stworzyć. Miałaś dużo szczęścia, nigdy o tym nie zapominaj. Rozwijaj się, czerp garściami z życia. A inni? Zawsze są tacy i owacy. Pozdrawiam!
ReplyDziękuję :) staram się to doceniać :). Wiem, że czasami spotykamy na swojej drodzę ludzi, którzy nie są z nami szczerzy i cieszę się, że dzisiaj już wiem kto to był :). Pozdrawiam :)
ReplyDzięki :*
ReplyPierwszy rok na emigracji jest najtrudniejszy. Spójrz, masz już to za sobą :) Zobaczysz, jak dużo dobrych rzeczy wydarzy się w kolejnym i kolejnym roku.
ReplyDobry pomysł z kursem języka. A jak tam z angielskim? Da się dogadać z ludźmi?
Powodzenia w każdymr razie :)
Wiesz, że ze znajomymi mam identyczną sytuację? Po roku, ludzie z którymi miałam w Polsce mniejszy kontakt piszą do mnie ciepłe słowa. Krótkie, może nawet lakoniczne, ale widać, że się interesują. Pomimo ciągłego zabiegania, są w stanie otworzyć na 5 min. FB i wpisać elementarne "Co u Ciebie słychać, co u męża?". A z moimi przyjaciółkami nie mogłam nawet pogadać normalnie na Skypie! Po 10 min. skończyły nam się tematy. Dobrze wiem, co czujesz! Ale tu masz zawsze nas :D a my z Moniką mamy Ciebie! I jeszcze jest parę dziewczyn-Polek, z któymi wcześniej albo później się zapoznamy!
ReplyCzyli nie tylko ja poznałam się na koleżankach :). Przykre, ale chyba dobrze, że tak się dzieje, że wiemy na kogo możemy liczyć :). Dziękuję za wsparcie i że Was mam :) tylko szkoda, że tak daleko od siebie mieszkamy :(. No, ale od września myślę, że będziemy częściej się widywać, bo będę częściej w Taipei :). Buziaki :)
ReplyNo dokładnie :) najgorsze za mną :) hehe :). Po angielsku można się tutaj komunikować, ale miałam sytuację, że nie mogłam się dogadać po angielsku ponieważ te osoby nie umiały angielskiego. Ale spokojnie można przeżyć tylko z angielskim :).
ReplyZderzenie się z inną kulturą nigdy nie jest proste. Ale jak sama piszesz, z perspektywy tych 12 miesięcy wiele rzeczy wygląda inaczej. Nauczyłaś się podstaw języka, wyjaśniłaś przykrą sytuację z teściową, przyzwyczaiłaś do kraju, który był dla Ciebie zupełnie obcy i całkiem odmienny od ojczyzny. Będzie tylko lepiej! :) I to cudowne, że masz takie dwie Muszkieterki :).
ReplyPowodzenia w kolejnych latach na emigracji! Mnie mija cztery lata w tym roku. Łatwo nie było, ani nie jest, ale wspaniale jest poznawać nowe kraje i nowych ludzi!
ReplyJa mam chyba szczęście z przyjaciółmi z Polski, bo mam z nimi stały kontakt (może poza dwoma osobami).
Powodzenia we wszystkich planach i trzymam kciuki za naukę języka :)
O tak moje muszkieterki są niezastąpione :) <3. Masz rację :) i doceniam to :) teraz będzie tylko lepiej :). Pozdrawiam :)
Replyoj to zazdroszczę takich przyjaciół :) i mam nadzieję, że ja też takich spotkam na mojej drodze :). Pozdrawiam :)
Replybardzo fajny post. Podziwiam odwagę, nie wiem czy ja bym tak potrafiła
ReplyBędzie dobrze! Rok szybko minął - obcując na co dzień z językiem i chodząc na kurs nauczysz się go o wiele szybciej :).
ReplyTeż tak myślę :). Pozdrawiam :*
ReplyMyślę, że jak ma się wsparcie i silną wolę walki :) to wszystko jest możliwe :). Pozdrawiam :)
ReplyKoleżanki to nie ta sama moc więźi co przyjaciółki. Są jak jesteś blisko. Przyjaciółki zawsze znajdą czas na rozmowę na Skypie czy Fb,. O takiej porze kiedy mimo różnych stref obie funkcjonujecie. :). Aż któregoś razu zapytasz co u nich, w odpowiedzi padnie - Sama możesz zobaczyć, wystarczy otworzyć drzwi. Będą stały z walizkami z wielgachnym bananem na buzi. Podobnie jak mąż, który to z nimi ukartował. ;) Temat teściów to rzeka. Miałem lekko pod górkę z teściem. Saga ludzi lodu. ;) Róznic kulturowych też znajdzie się kilka, nie tak wyraźnych jak u Ciebie ale istotnych. Pojecie czasu i wrażliwość są odmienne. Słowa brzmią tak samo a znaczą coś innego. Można sie nie dogadać. Z językiem tez mam problem. Zabrakło motywacji do stałej pracy. Lenistwo. :( Może wyzwanie ? ;) Pozdrawiam !
ReplyO to właśnie chodzi, że tak naprawdę mam na tą chwilę dwie przyjaciółki, a resztę nazywam już koleżankami bo nie są już blisko. Takich przyjaciół, o których opisujesz trudno znaleźć w dzisiejszym świecie :). Co do teściów to teraz już wiem, że trzeba mówić sobie od razu, jeśli są tolerancyjni to jest szansa na porozumienie w każdej kwestii :). Życzę więcej motywacji do nauki języka i sobie również :). Pozdrawiam :)
Replyniech każdy kolejny rok będzie lepszy i łatwiejszy:)
Replyco do przyjaciół.. to chyba przerabia każdy emigrant, choć nic nie rozbrajało mnie na początku bardziej niż ludzie, którzy byli zwykłymi (często dalekimi) znajomymi, nagle przypominali sobie o mnie pisząc maile z tekstami typu, czy nie znam jakiegoś taniego hotelu, a gdy podawałam namiary faktycznie na jakiś hotel - żadna z tych osób więcej nie napisała :) piękne!!! ;)
Za Tobą myślę bardzo trudny rok. Taka zmiana to naprawdę rewolucja w życiu i to normalne, że targają wnętrzem najróżniejsze uczucia. Masz jednak oparcie w mężu, który jest obok, mamie i siostrze, chociaż są daleko, a to też jest ważne i pomaga. A znajomi i przyjaciele? Kto się ma wykruszyć to chyba dobrze, że już teraz :-). Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze lata. Niech peace happiness family trwa :-).
ReplyZgadzam się z Tobą i z każdym dniem zdaję sobię sprawę, iż bardzo dobrze, że tak się stało że poznałam się na przyjaciołkach :). Pozdrawiam :)
ReplyDopiero teraz zauważyłam Twój komentarz :P. Dziękuję bardzo :) ... hehe rozbawiłaś mnie :), ludzie to potrafią mieć tupet :). No cóż niestety każdy jest inny :/, ale najważniejsze, że pomogłaś :) i Ty wyszłaś na tą lepszą osobę :)
ReplyWłaśnie człowiekowi się wydaje, że rok to strasznie dużo, ale tak naprawdę czas leci bardzo szybko. I dlatego trzeba chyba doceniać małe chwile. Musiało być Ci bardzo ciężko, ale z tego co piszesz teraz jest już lepiej. Ale myślę, że musisz być silną kobietą ;) Ale właśnie wsparcie rodziny jest bardzo ważne i to świetnie, że masz tak wspaniałą rodzinę. Twój mąż też musi być dobrym człowiekiem i kochać Cię bardzo ^^ Jeśli chodzi o przyjaciół to ja nigdy nie miałam ich wielu, ale jak wyjechałam tylko do innego miasta w tym samym kraju 2 h jazdy to i tak ten kontakt albo się urwał albo jest bardzo słaby... Też doszłam do tego wniosku, że ważniejsza jest jakość, a nie ilość... To przykre, że Twoi przyjaciele z Polski nie Cię "opuścili"... Jeszcze w tak ważnym w Twoim życiu momencie, gdy potrzebowałaś wsparcia. Ale cieszę się, że udało Ci się spotkać kilka osób na Tajwanie, które chcą się z Tobą kontaktować :) Właśnie chyba tak jest, że los w pewnym momencie stawia przed nami odpowiednie osoby, a to od nas zależy czy je odkryjemy i docenimy :) Choć nie zawsze jest to łatwe. Nauka języka wymaga wiele pracy i poświęceń, trzymam kciuki, żeby udało Ci się :D Zapisanie na kurs to świetny pomysł ;) Pozdrawiam ciepło ^^
ReplyLena
Masz rację, czas leci bardzo szybko :). Nie wiem czy jestem silną kobietą ... chyba raczej nie :), ale ze wsparciem najbliższych jest o wiele łatwiej :). Widzę, że nie jestem sama w temacie przyjaźni, dobrze wiedzieć, że jest nas więcej :). Przykro mi, że Ciebie też to spotkało, ale tak najwidoczniej miało być, że poznałaś się na tych osobach :). Niestety ciężko zdobyć prawdziwych przyjaciół, takich, którzy cieszą się z Twojego szczęścia, którzy wspierają i są na dobre i złe. Też się cieszę, że mogłam nawiązać znajomość z innymi Polkami na Tajwanie :). Dziękuję Tobie bardzo za komentarz :). Pozdrawiam :)
ReplyJej zazdroszczę Ci, ja też niedługo wychodzę za mąż, mam wiele obaw, że nie dam rady, po twoim wpisie widzę, że radzisz sobie świetnie i że masz na kogo liczyć i to jest najważniejsze! Oby dalsze lata były równie owocne ! Tego właśnie Ci życzę ! :)
ReplyDziękuję bardzo :). Życzę Tobie żeby wszystko się udało na nowej drodze życia :), żebyś miała siły do walki, jeżeli pojawią się problemy, a najważniejsze to, żebyś była szczęśliwa :) :). Pozdrawiam :)
Reply...piekne posumowanie...przez ten rok zdobylas mnostwo doswiadczen i udowodnilas sama sobie, ze mozna wiele zdzialac czy osiagnac jesli tylko sie chce...podziwiam cie kwiatku za to i moge chylic przed Toba czolo za to...nie wiem czy bym dala rade...czytajac twe podsumowanie bije tyle ciepla i dobroci i tolerancj od ciebie...rob to co robisz bo my chetnie chcemy tego czytac i dowiedziec sie o pieknych miejscach jakie sa na Tajwanie...tak naprawde potwierdziliscie sobie wzajemne uczucia i wartosci i zrozumienie...masz cudownego meza a on cudowna Zone...zycze wam jak najlepiej...i zawsze jestem z wami na dobre i zle...dziekuje za slowa uznania...kocham cie kwiatku :)
ReplyDziękuję mamo :) <3! Mamo tą siłę czerpię od Was :), a ty sama udowodniłaś, że dałaś radę w wielu innych kwestiach życiowych o wiele trudniejszych, niż mój wyjazd :). A tego wszystkiego o czym piszesz, sama mnie nauczyłaś :), tylko w natłoku obowiązków czasami o tym zapominałam :(. Dziękujemy za wsparcie :) i nigdy słowa nie będą wstanię przekazać jak bardzo jestem Wam wdzięczna :).
ReplyWow! Podziwiam - wyjazd w tak odległą część świata to mega wyzwanie :)
ReplyCzasami los nas zaskakuję, ale myślę, że warto podejmować wyzwania :) :) zwłaszcza jeśli chodzi o miłość :) <3
ReplyTo naprawdę niesamowite, jak wiele człowiek jest w stanie zmienić w swoim życiu, jeśli tylko tego chce. I ile mądrych wniosków z tego wyciągnąć. Życzę udanych kolejnych lat!
ReplyAleż mi miło, że trafiłam na Twojego bloga. Z przyjemnością poznam życie na Tajwanie widziane Twoim okiem :) Kiedyś może nawet tam się pojawię, bardzo bym chciała! :) Rok minął pewnie bardzo szybko, ale najważniejsze, że masz przy sobie męża- osobę dzięki której nawet szalenie trudny język nie jest aż tak straszny. Takie sytuacje weryfikują też przyjaźnie, prawdziwi przyjaciele zostaną, nawet gdy będziemy na końcu świata :) Życzę Ci wszystkiego dobrego z okazji tej Twojej małej ale jednocześnie bardzo ważnej rocznicy :) Teraz będzie już tylko lepiej, najgorsze za Tobą :)
ReplyTo prawda :) i tak naprawdę wszystko zależy od nas samych :) od naszego nastawienia :). Dziękuję i również życzę samych sukcesów w życiu, żeby wszystko szło po Twojej myśli :). Pozdrawiam :)
ReplyMi również miło, że do mnie zaglądnęłaś :). Zapraszam serdecznie na Tajwan :). Mając przy boku osobę, która wspiera, można dokonać w życiu o wiele więcej (i nie koniecznie mowa tutaj o mężczyźnie, bo wsparcie może też dawać rodzina, czy przyjaciele). A co do przyjaźni to masz rację :), człowiek właśnie w takich sytuacjach poznaję ludzi :). Dziękuję za życzenia i ja Tobie również życzę wszystkiego dobrego, żebyś wytrwała tam gdzie teraz jesteś i walczyła o swoje szczęście :). Pozdrawiam :)
ReplyŻycie weryfikuje znajomych. Święte słowa. Nie tylko emigracja, ale każda zmiana w życiu niesie za sobą "remanent" w sferze towarzyskiej. Nowa praca, nowy związek, nowe miejsce zamieszkania, no i oczywiście dzieci. Najważniejsze czego się nauczyłam dotychczas, to pozwalać ludziom odchodzić i robić miejsce na nowe znajomości i przyjaźnie :D Życzę Ci, aby samotność Ci nie doskwierała, aby tęsknota zawsze potrafiła być ukojona i wielu sukcesów w Twoim nowym domu :D
ReplyDziękuję za te słowa :), pięknie to ujełaś :) pozwalać ludziom odchodzić i robić miejsce na nowe znajomości i przyjaźnie. Pozdrawiam serdecznie i również życzę wielu sukcesów i dużo radości z życia ;)
ReplyOjejku, ale daleko Cię wywiało :) Taki Mąż to skarb! W ogóle mąż czy niemąż, taki człowiek - też skarb!
ReplyTo dopiero pierwszy post na tym blogu, który przeczytałam. Zastanawiam się, czy pisałaś o tym, jak mieszkasz? :) Może głupie pytanie, ale ciekawi mnie to. Jak byłam w Australii, domy były prawie całe w oknach, z zasłonami do ziemi, a niektórzy sąsiedzi nie zakluczali drzwi od domu, bo "przecież tutaj nikt nie kradnie, tu nie ma złodziei" :)
Właśnie przeczytałam mężowi, Twój komentarz ... i chyba to nie był dobry pomysł :P bo będę teraz cały dzień słyszeć, jaki to on nie jest cudowny <3 :). Chyba czytasz mi w myślach, ponieważ kolejny post będzie właśnie o tym jak wygląda mieszkanie na Tajwanie :). Australia to moje jedno z marzeń, żeby tam pojechać :). Pozdrawiam! :)
ReplyPodziwiam Cię za odwagę. Mi jej zawsze brakowało. Pragnęłam gdzieś wyjechać, pracować. Potem pojawiły się dzieci i ... boje się jeszcze bardziej
ReplyCzasami warto zaryzykować :). Myślę, że takie wyjazdy potrafią dostarczyć wiele radości, doświadczenia, można poznać nowych ludzi :), nową kulturę, podszkolić lub nauczyć się języka :). Pozdrawiam!
ReplyRówniez uwazam, ze to bardzo dobre slowa. Czas pokaze którzy ludzie przy nas pozostaną, ale mozemy tez wybierać którzy są najwazniejsi - mąz, mama siostra. Gratuluję rocznicy na Tajwanie, to dopiero pierwszy rok więc dopiero początek. Pomysl o tym ze duzo przed Tobą, kolejne doswiadczenia co nadejdą, kolejne miejsca co zobaczysz, nowi ludzie których poznasz i Ci najwazniejsi, co będą przy Tobie. Delektuj się miloscią bo ona jest najwazniejsza <3 pozdrawiam
Reply