CHIŃSKI NOWY ROK

Mój pierwszy Chiński Nowy Rok na Tajwanie ... czekałam na niego z niecierpliwością, aż w końcu doczekałam się  i nie zawiodłam się :) a to jeszcze nie koniec :) świętowania :), przed nami jeszcze kilka dni wolnego. Oficjalnie dzisiaj jest już nowy rok i będzie to rok owcy (kozy). Nie będę się tutaj rozpisywać odnośnie tradycji, ponieważ rodzina mojego męża nie praktykuje wszystkich tradycji związanych z nowym rokiem. Więc opiszę wam na tą chwilę, jak my przygotowaliśmy się do nowego roku i jak to wygląda w naszej rodzinie. Tydzień przed rozpoczęciem nowego roku, Tajwańczycy robią generalne porządki w mieszkaniach (wygląda to tak samo jak u nas w Polsce, kiedy przed świętami robimy generalne porządki), więc nie było to dla mnie nic nowego i razem z mężem, żeby było sprawniej podzieliliśmy się obowiązkami, kto co sprząta. Dodatkowo teściowie zamówili nam gotowe jedzenie (które jest potem w specjalny sposób mrożone), dzięki czemu nie musimy nic gotować, wystarczy że podgrzejemy, więc ogólnie można poświęcić ten czas rodzinie a nie siedzieć cały dzień w kuchni. Oczywiście nie może zabraknąć słodyczy, które dzisiaj mój mąż z przyjemnością pochłaniał :) ... ja oczywiście nie byłam lepsza i zaczynam zastanawiać się ile kilogramów dodatkowo będę miała po tych kilku dniach.

Wczoraj razem z rodziną od strony teścia spotkaliśmy się w restauracji, żeby wspólnie zjeść kolacje. Należę do osób rodzinnych, więc uwielbiam takie spotkania kiedy cała rodzina może się spotkać. Doceniam to, że rodzina mimo, że nie mówi zbyt dobrze po angielsku to każdy próbuje zemną rozmawiać, dzięki czemu nie muszę męża prosić, żeby siedział przy mnie :) i zemną rozmawiał, tylko mogę poczuć się jak część rodziny. Jedzenia było naprawdę dużo, do tego stopnia, że w nocy umierałam z przejedzenia. Po kolacji wujek zaprosił wszystkich do siebie do domu na herbatę, było sympatycznie i śmiesznie. Nie wiem czy też tak macie, ale i w Polsce i na Tajwanie rozmowy osób starszych czasami są naprawdę komiczne. Po spotkaniu rodzinnym zabraliśmy rodziców do siebie, żebyśmy mogli kolejny dzień spędzić razem. Poprzedniego dnia wróciliśmy późno do domu, więc miałam nadzieje, że dzisiejszy dzień spędzimy w domu i będziemy się wylegiwać, ale po śniadaniu rodzice wpadli na pomysł, żebyśmy pojechali do świątyni (Chih-Nan temple) zgodziliśmy się, a potem tego żałowałam haha .... bo jak się okazało, żeby dojść do świątyni musieliśmy dreptać po schodach (a parę minut wcześniej zjedliśmy obiad), więc sobie wyobraźcie mnie wdrapującą się po tych schodach. W końcu dotarliśmy na miejsce i spędziliśmy tam całe popołudnie, można było usiąść i podziwiać widoki, cudowne zakończenie dnia :). Rodzice wrócili do siebie, a my w końcu możemy się położyć i odpoczywać :).

SASHIMI

CRAB

FISH

CRAB

BUDDHA JUMPS OVER THE WALL

HOT POT

BEEF

• Tweet
• Share
• Share
• Share
• Share